niedziela, 17 lipca 2016

Początek niezwykłego.

Przymknęłam oczy i trwaliśmy tak w ciszy. Zdawało mi się, że wokół nas nie ma nikogo i niczego.
- Będziesz musiała w końcu ponownie się z nim spotkać. - powiedział nie odsuwając się ode mnie.
Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam mocniej powieki, kiedy obraz kochanej Esty znów zaczął malować się w mojej wyobraźni. Wszystkie chwile spędzone razem z nią przemykały przez moją głowę jedna po drugiej.
- Wiem. - wykrztusiłam w końcu.
- Nie chcesz, to nie myśl na razie o tym. Spróbuj odpocząć. Ja będę obserwował otoczenie. Tak na wszelki wypadek. - powiedział i dodał nieco ciszej: - Ostatnio dziwne rzeczy dzieją się w tych lasach.
Dreszcz przeszedł mi po grzbiecie. Dziwne rzeczy? Może ma na myśli tego wilka, który nas zaatakował? Faktycznie, nie był normalny, ale to była tylko jedna dziwna rzecz. Czyżby zaobserwował ich więcej?
- Śpij. - szepnął i odwrócił głowę w stronę lasu.
Odsunęłam się nieco i położyłam głowę na łapach. Przymknęłam oczy.
,,Dlaczego?'' - to pytanie świdrowało mi umysł za każdym razem, gdy w moim śnie pojawiała się postać ,,babci''.
Obudził mnie cichy szept Andre.
- Wstawaj, księżniczko. Musimy już iść.
Otworzyłam powoli oczy i wbiłam wzrok w ziemię. Zauważyłam, że jest już ranek.
- Nie chcę. - wykrztusiłam.
- Niestety musisz. Po prostu na niego nie patrz. - wstał i pociągnął mnie za sobą w kierunku domu.
Rzuciłam jeszcze ostatnie tęskne spojrzenie w kierunku horyzontu i ruszyłam za nim.

Po paru minutach doszliśmy do jaskini. Ojciec stał na jej czubku i wpatrywał się w naszą parę. Zbiegł po kamiennych stopniach i podszedł do nas.
- Gdzie byłaś? - rzucił niedbale. Był raczej bardziej wkurzony niż zmartwiony.
- Gdzieś. - prychnęłam i weszłam z dumną postawą do jaskini.
- Jeszcze nie skończyłem! - warknął i zagrodził mi drogę, ale ja go wyminęłam i zaszyłam się w swoim pokoju.
Nie widziałam jego reakcji, lecz wydaje mi się, że na pewno się zdenerwował.
Zbadałam dokładnie wzrokiem każdą część pomieszczenia. Każdy najmniejszy zaułek i zauważyłam małą szparkę w jednej ze ścian. Tak naprawdę nie znam do końca wszystkich tutejszych kryjówek, choć odkryłam ich już całkiem sporo.
Jak zwykle ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem i zbliżyłam się ostrożnie do wąskiego przejścia. Bardzo wąskiego. Dorosły wilk na pewno nie zdołał by się przecisnąć, ale ja miałam na szczęście dopiero 11miesięcy, więc z łatwością przecisnęłam się do środka.
Przez chwilę ciemność przesłoniła moje pole widzenia, ale oczy szybko przywykły do otoczenia i zaczęłam rozróżniać zarysy ścian. Ostrożnym krokiem ruszyłam przed siebie i zauważyłam pojedyncze malowidła narysowane przez kogoś na podłodze.
Idąc zapatrzyłam się na nie i po chwili grunt pode mną urwał się i chlupnęłam do wody. Zaczęłam histerycznie przebierać łapami, ale ciągle byłam w tym samym miejscu pod wodą. To znaczy, wydaje mi się, że pod wodą, bo nie czułam jej oporu i to mnie całkowicie zbiło z tropu. Przez cały czas wstrzymywałam oddech. Już dłużej nie potrafiłam wytrzymać i musiałam wziąć głęboki wdech. Spodziewałam się najgorszego, ale nic takiego się nie stało. Chłodne powietrze powitało moje nozdrza przeszywającym chłodem. Spróbowałam logicznie myśleć, ale niby jakie jest logiczne wytłumaczenie? Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam wcale nie przesłonięty ścianą wody sufit jaskini. Niepewnie zerknęłam kątem oka co jest pode mną i zobaczyłam nikłe światło. Skrzyło się fioletową poświatą.
Chwila, skoro nie jestem w wodzie to znaczy, że... wiszę w powietrzu?!!!'' - w myślach wrzeszczałam ze strachu, bo mam straszny lęk wysokości, a na zewnątrz kompletnie zesztywniałam.
- Rusz się wreszcie! - syknęłam do siebie przez zaciśnięte zęby i spróbowałam poszybować w dół, bo to światło przyciągało mnie do siebie jak lep na muchy. I zastanawiałam się co jeszcze tak dziwnego jak latanie może mnie tam spotkać.
Tym razem udało mi się ,,popłynąć'' i z każdą chwilą światło stawało się większe i większe i bardziej oślepiające.
W pewnym momencie prawa grawitacji powróciły i runęłam w dół. Na szczęście tym razem do prawdziwej wody. Ale i tak była dziwna. Miała kolor jaskrawego błękitu i była niezwykle czysta. Wypłynęłam oszołomiona na jej powierzchnię i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam na niewielkim, skalistym wzniesieniu perłę ułożoną w środku czegoś na kształt muszli. To ona emanowała tą niepowtarzalną poświatą.


Podpłynęłam do brzegu, wyskoczyłam z chłodnego jeziora i otrzepałam się z przyjemnością.
- Dlaczego wcześniej nie zauważyłam tego przejścia? - powiedziałam sama do siebie, nie odrywając wzroku od perły.
- Bo dopiero teraz nadszedł na to czas. - zamarłam, gdy usłyszałam odpowiedź. To niemożliwe, a jednak... ten głos brzmiał dokładnie tak samo jak głos Estery. - Podejdź bliżej.
Nie widziałam nikogo wokół siebie, kto mógłby wypowiedzieć te słowa, ale miałam przeczucie, że każe mi podejść do perły.
Powoli i niepewnie poruszałam się wąską ścieżką w kierunku wzniesienia. Kiedy w końcu stanęłam nad muszlą światło rozbłysło na tyle mocno, że oślepiło mnie na parę sekund. Zaczęłam pocierać oczy łapą aż w końcu zarys pomieszczenia pojawił się przede mną. Ale nie tylko on. Zobaczyłam stojącą parę kroków dalej wilczycę stworzoną z fioletowego pyłku.
- E-esta...? -wybełkotałam i otworzyłam usta ze zdziwienia i trochę też przerażenia.
- Ładnie tu, prawda?
- No...
- Zawsze lubiłam tutaj przebywać. Nikt nie ma pojęcia o istnieniu tego pomieszczenia. No, teraz ty też o nim wiesz, ale nie waż się wspominać o nim komukolwiek.
- Ale dlaczego...
- Tak wyglądam? - wciąż nie dopuszczałam mnie do słowa. - To tylko mój duch. Mnie nie znajdziesz już na tym świecie, ale przybyłam tu ostatni raz, bo muszę coś jeszcze załatwić.
- To znaczy, że... nie żyjesz? - szepnęłam bliska płaczu.
- Tak, ale to nie powinno cię obchodzić. Jesteś młoda. Masz cieszyć się życiem, a nie rozpaczać za jakąś starą babą.
- Ale co to za miejsce? I jak to możliwe, że przez chwilę potrafiłam latać? I dlaczego cię widzę? - wszystko wydusiłam na jednym tchu, bo nie chciałam, żeby mi przerwała.
- Nie mam czasu, żeby ci to wyjaśniać. Jedyne co mogę ci powiedzieć to to, że zawsze będę cię kochać i nie wykluczone, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. A teraz... - zbliżyła się gwałtownie i ugryzła mnie mocno w prawe ucho. Pisnęłam z bólu, a ono zaczęło lekko krwawić. - Sama wszystko zobaczysz.
- Ale... - nie zdążyłam dokończyć wypowiedzi, bo ona tak jakby wniknęła we mnie i już nie wróciła. Poczułam ciepło przeszywające każdą część mojego ciała i w pewnej chwili... zemdlałam. Obudziłam się w swoim pokoju na wygodnej ściółce. Gdyby nie obolałe ucho mogłabym myśleć, że to był tylko sen, ale niestety tak nie jest.
Estera zostawiła mnie z masą niewyjaśnionych pytań. Co to wszystko do cholery miało znaczyć?!!! Wydarzyło się tak wiele dziwnych rzeczy.
Pojedyncza łezka pociekła mi po policzku i znikła w chłodnym gruncie jaskini.
Wybiegłam na zewnątrz w stronę strumyka, żeby przemyć ucho w wodzie. Na szczęście wataha wyruszyła na polowanie, więc nikogo oprócz starszych osobników nie było na dworze. Podbiegłam do tafli wody i zanurzyłam w niej ucho. Krew zmieszała się z chłodną cieczą i zabarwiła ją na różowo. Kiedy brudna woda odpłynęła z nurtem strumienia zauważyłam swoje odbicie i nowy w nim szczegół: po ranie nie zostało ani śladu za to na mojej małżowinie widniał znak jaki kiedyś zauważyłam wewnątrz ucha Estery.
Co to ma niby znaczyć?! Mam dosyć tych jej ciągłych tajemnic! I co się ze mną dzieje?! Mam już dosyć! Chcę, żeby cokolwiek w moim życiu uległo zmianie!
Łapy odmówiły posłuszeństwa i opadłam bezwładnie na ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz