Może zacznę od początku.
Był piękny, jesienny poranek. W sam raz na wygłupy. Rodzice jeszcze spali, więc była okazja wymknąć się z domu. Dla ciekawskich; tak właśnie wygląda:
Kochany, przytulny dom.
Wybiegłam na zewnątrz i udałam się w stronę granicy. Po chwili przystanęłam i powiedziałam:
- No wychodź Eli. Obie dobrze wiemy, że nie potrafisz się skradać. - skierowałam to pytanie
oczywiście do Elinor, której nigdy nie wychodziło skradanie się.
Zauważyłam jak z krzaków powoli wychyla się głowa, a potem już cały tułów mojej siostry.
- Nigdy się tego nie nauczę. - zaczęła marudzić.
- Nieprawda, nauczysz się. - nie umiem co prawda pocieszać, ale za to potrafię podnosić na duchu.
Gdy dotarłyśmy do strumienia Nika i Margo już tam byli.
- Hejka. - powiedzieliśmy niemal jednocześnie.
- A gdzie Uran? - spytała Elka.
- Tata nie pozwolił mu iść. To znaczy powiedzieliśmy, że idziemy poganiać motyle, ale on zdecydował, że Uran nie pójdzie, bo musi mu wyjaśnić parę spraw. - odparł Margo.
- Czyli już podjął decyzję? - spytałam wpatrując się z zaciekawieniem w przyjaciół.
Eli również obdarzyła ich tym samym spojrzeniem.
Nastała chwila ciszy, która, tak mi się zdaje, miała oznaczać zgodę.
- Szkoda. - przerwałam to napięcie. - Teraz nie będzie miał czasu na beztroskie zabawy.
- Trochę mu zazdroszczę. Też chciałem zostać przyszłym przywódcą stada. - wyżalił się wilczek.
- Nie bądź takim samolubem. Ja też o tym marzyłam, ale najwidoczniej to jemu miał przypaść ten zaszczyt. - Nikasa jak zwykle zaczęła prawić swoje morały. - Teraz to już nie takie ważne. Zawsze możemy odejść jeśli zechcemy. A tak w ogóle to gdzie jest Dako? Mam nadzieję, że wasz ojciec nie podjąłby TAKIEGO wyboru?
- No co ty. Przecież nie jest głupi.
- I gdzie jest Olia? - upomniał ją Margo.
- Ile razy mam ci powtarzać, że ona ciebie nie lubi. - szepnęła mu Niki i ugryzła go w ucho.
- Ała! - otrzymała odpowiedź.
Mnie również ciekawiło gdzie jest Dako, bo gdy rano się obudziłam jego i Olii nie było. Przestało mnie to jednak obchodzić. Zawsze, kiedy oni są tu z nami dochodzi do różnych kłótni i awantur. Pewnego razu o mały włos, ktoś z ich stada, by nas nakrył, gdybyśmy w porę nie uciekli.
- To co, może pobawimy się w berka?
- Ok, ale nie ja gonię. - odpowiedziała mi Elinor.
- Może wyścig, żeby to ustalić? - Margo był dość sprytny, bo to przeważnie on był najszybszy.
Najgorsza w biegach była Eli.
- To ja już, może się przygotuję. - oświadczyła zrezygnowana i zamknęła oczy.
Wszyscy rozbiegli się w przeciwnym kierunku.
Wkrótce usłyszeliśmy nieudane wycie co oznaczało początek gry i po chwili biegaliśmy na przekór Elce, która nie mogła nas dogonić. Wbiegłam za duży głaz i czekałam. Wychyliłam głowę za kamień i zobaczyłam jak Elinor goni Margona i zmierzają prosto na mnie! Było już za późno. Nie zdążyłam odskoczyć i przerażony Margo potknął się i mnie przewrócił. Eli na szczęście zdążyła wyhamować. Po chwili otworzyłam oczy i poczułam, że chcę je natychmiast zamknąć. Ze wstydu oczywiście! Leżeliśmy przewróceni i stykaliśmy się noskami! Nika przybiegła na miejsce zanim w ogóle zdążyłam zrzucić z siebie zdrętwiałego i zaczerwienionego wilczka.
- Uuuuuuu, zakochana para! - zaczęła przemądrzania Nikasa.
Margo odskoczył jak oparzony, przeskoczył przez strumyk i zagłębił się w przeciwnym lesie.
Co za wstyd! - pomyślałam.
- Dotknęli się nosami! Dotknęli się nosami! - wrzeszczała Nika.
- Zamknij się! - rzuciłam zażenowana. - Chodź Ela. Idziemy do domu.
Posłusznie ruszyła za mną zostawiając za sobą wciąż wrzeszczącą Nikasę.
- Ani słowa o tym nikomu, jasne?!
- Jak słońce.
No to teraz już wiecie o co chodziło. Dzisiaj nie poszłam na kolejne spotkanie, a i on na nie nie przyszedł, jak mi później przekazała Olia. No niestety, właśnie Olia!Jednak się odnalazła. Nika (oczywiście z zazdrości, bo normalnie by tego nie zrobiła) opowiedziała mojemu pozostałemu rodzeństwu cały ciąg akcji. Teraz ciągle chodzą za mną i nawołują : ,,Ala ma chłopaka! Ala ma chłopaka''.
Jedynie Ela zachowuje resztki godności i pociesza mnie jak tylko potrafi. Dobrze chociaż, że nie wspominają o tym przy rodzicach. Dobrze wiedzą, że wtedy skończyła by się nasza znajomość ze szczeniętami z przeciwnego stada.
Co poradzić? Taki los. Poradźcie, co ja mam niby zrobić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz