sobota, 12 grudnia 2015

Ale wtopa!

Co tam u was? U mnie chyba ok. Poza jedną sprawą, która się wczoraj zdarzyła.
Może zacznę od początku.
Był piękny, jesienny poranek. W sam raz na wygłupy. Rodzice jeszcze spali, więc była okazja wymknąć się z domu. Dla ciekawskich; tak właśnie wygląda:





Kochany, przytulny dom.
Wybiegłam na zewnątrz i udałam się w stronę granicy. Po chwili przystanęłam i powiedziałam:

- No wychodź Eli. Obie dobrze wiemy, że nie potrafisz się skradać. - skierowałam to pytanie
 oczywiście do Elinor, której nigdy nie wychodziło skradanie się.

Zauważyłam jak z krzaków powoli wychyla się głowa, a potem już cały tułów mojej siostry.

- Nigdy się tego nie nauczę. - zaczęła marudzić.

- Nieprawda, nauczysz się. - nie umiem co prawda pocieszać, ale za to potrafię podnosić na duchu.

Gdy dotarłyśmy do strumienia Nika i Margo już tam byli.

- Hejka. - powiedzieliśmy niemal jednocześnie.

- A gdzie Uran? - spytała Elka.

- Tata nie pozwolił mu iść. To znaczy powiedzieliśmy, że idziemy poganiać motyle, ale on zdecydował, że Uran nie pójdzie, bo musi mu wyjaśnić parę spraw. - odparł Margo.

- Czyli już podjął decyzję? - spytałam wpatrując się z zaciekawieniem w przyjaciół.

Eli również obdarzyła ich tym samym spojrzeniem.
Nastała chwila ciszy, która, tak mi się zdaje, miała oznaczać zgodę.

- Szkoda. - przerwałam to napięcie. - Teraz nie będzie miał czasu na beztroskie zabawy.

- Trochę mu zazdroszczę. Też chciałem zostać przyszłym przywódcą stada. - wyżalił się wilczek.

- Nie bądź takim samolubem. Ja też o tym marzyłam, ale najwidoczniej to jemu miał przypaść ten zaszczyt. - Nikasa jak zwykle zaczęła prawić swoje morały. - Teraz to już nie takie ważne. Zawsze możemy odejść jeśli zechcemy. A tak w ogóle to gdzie jest Dako? Mam nadzieję, że wasz ojciec nie podjąłby TAKIEGO wyboru?

- No co ty. Przecież nie jest głupi.

- I gdzie jest Olia? - upomniał ją Margo.

- Ile razy mam ci powtarzać, że ona ciebie nie lubi. - szepnęła mu Niki i ugryzła go w ucho.

- Ała! - otrzymała odpowiedź.

Mnie również ciekawiło gdzie jest Dako, bo gdy rano się obudziłam jego i Olii nie było. Przestało mnie to jednak obchodzić. Zawsze, kiedy oni są tu z nami dochodzi do różnych kłótni i awantur. Pewnego razu o mały włos, ktoś z ich stada, by nas nakrył, gdybyśmy w porę nie uciekli.

- To co, może pobawimy się w berka?

- Ok, ale nie ja gonię. - odpowiedziała mi Elinor.

- Może wyścig, żeby to ustalić? - Margo był dość sprytny, bo to przeważnie on był najszybszy.

Najgorsza w biegach była Eli.

- To ja już, może się przygotuję. - oświadczyła zrezygnowana i zamknęła oczy.

Wszyscy rozbiegli się w przeciwnym kierunku.
Wkrótce usłyszeliśmy nieudane wycie co oznaczało początek gry i po chwili biegaliśmy na przekór Elce, która nie mogła nas dogonić. Wbiegłam za duży głaz i czekałam. Wychyliłam głowę za kamień i zobaczyłam jak Elinor goni Margona i zmierzają prosto na mnie! Było już za późno. Nie zdążyłam odskoczyć i przerażony Margo potknął się i mnie przewrócił. Eli na szczęście zdążyła wyhamować. Po chwili otworzyłam oczy i poczułam, że chcę je natychmiast zamknąć. Ze wstydu oczywiście! Leżeliśmy przewróceni i stykaliśmy się noskami! Nika przybiegła na miejsce zanim w ogóle zdążyłam zrzucić z siebie zdrętwiałego i zaczerwienionego wilczka.

- Uuuuuuu, zakochana para! - zaczęła przemądrzania Nikasa.

Margo odskoczył jak oparzony, przeskoczył przez strumyk i zagłębił się w przeciwnym lesie.

Co za wstyd! - pomyślałam.

- Dotknęli się nosami! Dotknęli się nosami! - wrzeszczała Nika.

- Zamknij się! - rzuciłam zażenowana. - Chodź Ela. Idziemy do domu.

Posłusznie ruszyła za mną zostawiając za sobą wciąż wrzeszczącą Nikasę.

- Ani słowa o tym nikomu, jasne?!

- Jak słońce.

No to teraz już wiecie o co chodziło. Dzisiaj nie poszłam na kolejne spotkanie, a i on na nie nie przyszedł, jak mi później przekazała Olia. No niestety, właśnie Olia!Jednak się odnalazła. Nika (oczywiście z zazdrości, bo normalnie by tego nie zrobiła) opowiedziała mojemu pozostałemu rodzeństwu cały ciąg akcji. Teraz ciągle chodzą za mną i nawołują : ,,Ala ma chłopaka! Ala ma chłopaka''.
Jedynie Ela zachowuje resztki godności i pociesza mnie jak tylko potrafi. Dobrze chociaż, że nie wspominają o tym przy rodzicach. Dobrze wiedzą, że wtedy skończyła by się nasza znajomość ze szczeniętami z przeciwnego stada.
Co poradzić? Taki los. Poradźcie, co ja mam niby zrobić?

niedziela, 6 grudnia 2015

Drodzy czytelnicy!



Z okazji mikołajek pozdrawiam wszystkich odwiedzających mojego bloga. Mam nadzieję, że ten dzień będzie dla was szczęśliwy. Może przydarzy się wam coś niesamowitego? Życzę wam spełnienia waszych marzeń i najlepszych prezentów. Nie wiem co mogę jeszcze napisać. W każdym razie wiecie o co chodzi ;-) Wszystkiego naj!

wtorek, 1 grudnia 2015

Witaj w stadzie!

Zanim przejdziemy do opowiadania muszę was zapoznać z naszymi zachowaniami i zasadami. Inaczej zapewne będziecie się gubić i pytać w myślach ,,o co chodzi?''. W komentarzach napiszcie czy wolicie, żebym opisywała nasze zachowania po waszemu czyli na przykład u nas liźnięcie kogoś za uchem oznacza u was buziaka, czy może w waszym języku. Więc piszcie, a większość głosów wygrywa.
Zacznę może od najgorszych relacji w stadzie czyli bójki lub kłótni.

Zdarza się to najczęściej pomiędzy mną a Olią. Zazwyczaj przez to, że jest nie do zniesienia i strasznie się rządzi. Uwierzcie, nie tylko ja tak myślę.
Dorośli mają do tego o wiele więcej powodów. A to ktoś nie chce się podzielić mięsem, a to ktoś ma dosyć podporządkowywania się przywódcy. Najrzadszym powodem jest chęć obcego wilka do zajęcia pozycji alfy. Zawsze jednak ucieka, gdyż po walce z samcem beta (który ma za zadanie bronić wodza) nie ma już siły do dalszej walki. Nie wiem dokładnie jak to wygląda, bo nigdy jeszcze to się u nas nie zdarzyło.

Kolejne zachowanie to tak zwany przytulas. Chyba nie muszę tłumaczyć co to znaczy.
 
 

Normalna forma pocieszenia w rodzinie i wśród przyjaciół, ale ma też bardziej ważne znaczenie czyli umacnianie więzi z drugą połówką. Wiadomo, że każde zakochane wilki nie szczędzą sobie przytulasów. Według mnie to najlepszy sposób na pocieszenie bliskich. Każdy wilk, który nigdy nie doznał w rodzinie tego uczucia więzi z rodzicami nie będzie w przyszłości potrafił kochać. Ale w sumie to tylko takie plotki.

Trzeci zwyczaj to liźnięcie za uchem.



W waszym języku to pewnego rodzaju buziak.
Te zachowanie cechuje jedynie pary. Okazują sobie tym wyrazy czułości i szacunku do siebie nawzajem. Jednak za pierwszym razem musi to zrobić samica. W ten sposób okazuje zgodę na bycie parą. Samiec, może to zrobić dopiero po tym sygnale.

Prawie najważniejsze w uczuciach jest wycie do księżyca.






Chyba każda wilczyca o tym marzy. To tak jakby wyznanie sobie miłości. Towarzyszy ci wtedy (podobno)  wspaniałe uczucie. Jakby dwa serca zgrały się w jedno i tworzyły cudną piosenkę. Wy słyszycie tylko wycie, ale dla nas brzmi to jak przepiękna opera.
Zwykłe wycie dla przyjemności bardzo się od tego różni.

No i chyba podstawa w związkach - polizanie po pyszczku.





Między innymi zwykły całus. Chyba nie muszę tłumaczyć o co chodzi, bo na pewno doskonale wiecie.

Jednak wszystko to nie ma sensu jeżeli nie zaświadczy się, że jest się parą.



Tak jak wy pytacie się: czy chcesz być moją/moim chłopakiem/dziewczyną?, tak u nas potarcie się noskami świadczy, że te wilki są oficjalnie parą. Gdyby do tego nie doszło inni kandydaci nie mieliby żadnych przeciwwskazań do dalszych prób osiągnięcia celu. Najczęściej młoda para wykonuje ten gest pod koniec ceremonii ślubnej.

Żartobliwe pociągniecie za ucho to sposób zaczepki u szczeniąt. Nie jest to traktowany poważnie gest, ponieważ maluchy zaczepiają tak rówieśników, aby zaczęli się z nimi bawić.

Hmmmmmm. To już chyba wszystko? Jakbym o czymś zapomniała to napiszcie. O stanowiskach w stadzie napiszę w innym rozdziale. Wkrótce znów się odezwę :-)






 


poniedziałek, 23 listopada 2015

Poznajmy się

Może zanim przejdę do opowiadania historii mojego życia, zapoznam was ze mną i moją paczką.





To właśnie ja. 
Zgadza się! Jestem wilczycą. A dokładniej, córką alfy. Jednak nie jestem jedynym potomkiem mojego taty. Mam jeszcze troje rodzeństwa. Razem nie jest źle, ale bez nich też nie byłoby najgorzej. Mam najwięcej obowiązków, ponieważ jestem najstarsza z naszej grupy. Mimo to daję radę i kiedy mogę wymykam się ze swoim rodzeństwem nad potok, który tworzy granicę między naszą puszczą a lasem należącym do Watahy pół-księżyca. 




Bawienie się ze szczeniętami z innego stada jest na ogół zabronione, ale łamanie zasad to moja specjalność, a poza tym to tamte młode są bardzo fajne i należą do naszej paczki. Oczywiście tata o naszej przyjaźni nic nie wie, ale to i lepiej. Gdyby się dowiedział to być może już by nie żyli. 
W każdym razie zawsze się tam spotykamy i bawimy godzinami. Cała nasza grupa składa się z 7 członków, czyli 3 chłopców i 4 dziewczyn. 
Może zacznę od mojej siostry i najlepszej przyjaciółki, Elinor.



E - jak ekstrawertyczka.
Zawsze uśmiechnięta i skora do pomocy. Niezawodna przyjaciółka. Jej lojalność jest nie do pobicia i nigdy się nie wyczerpie. Na ogół tchórzliwa, ale potrafi zachować godność i bez szwanku wyjść z sytuacji. Niezależnie od nastroju czy dnia nie przegapi okazji, aby pomóc najbliższym, a także nieznajomym. Trochę zbyt ufna. Zdarza się, że jest naiwna jak dziecko. Iść przez życie z masą przyjaciół to jej motto. Łatwo się zaprzyjaźnia.


Następna jest Nikasa.






N - jak najlepsza pocieszycielka.
Mimo, że jej prawdziwe imię to Nikasa, wszyscy mówią do niej Nika, bo jakoś szybciej się je wymawia.
Wiecznie zamyślona realistka, z obsesją na punkcie reguł. Uległa. Nie potrafi walczyć o swoje. Zdarzyło się, że jadła swoją porcję mięsa na współkę z myszą, bo nie miała siły ją przegonić. Bardzo rozsądna. Zanim coś zrobi najpierw porządnie to przemyśli. Jeszcze nigdy nie wpakowała się w żadne kłopoty.
Kiedy masz problem powinieneś przyjść właśnie do niej. Współczująca i wyrozumiała. Znajdzie wyjście z każdej sytuacji.
Jej życiowe motto? Najpierw przemyśl, potem działaj!


I ostatnia z dziewczyn, Olia.



O - jak obrażalska.
Ma skłonności do obrażania się o byle co. Lubi narzucać swoją wolę i zachowuje się czasami jakby była pępkiem świata. Stanowcza i twardo stąpająca po ziemi. Nie wiem dlaczego, ale to ona jest podobno najładniejsza z naszej czwórki. Uwielbia się rządzić. Ciagle powtarza, że tylko najsilniejsi dadzą sobie radę w życiu.
Potrafi walczyć o swoje i poda pomocną dłoń w potrzebie.


Teraz pora na chłopców. Dako.



D - jak dumny.
Lubi się wywyższać. Uważa, że jest z nas wszystkich najważniejszy. Uwielbia się droczyć i często się wygłupia. Według mnie zachowuje się trochę jak głupol. Niespecjalnie go obchodzą inni. Kocha udawać, że jest samcem alfa i przewodzi stadem wilków. Nie ma zagadki, której nie umiał by rozwiązać. Jest najsilniejszy z nas wszystkich, ale rozsądkiem najsłabszy. To nasza głowa pełna pomysłów na dobrą zabawę.
Uważa, że najważniejsza w życiu jest siła i waleczność. Zawsze postawi na swoim.


I ostatnia parka. Margo i Uran - bliźniaki.



Może najpierw Margo.

M - jak miły
Kochający i kulturalny. Jako jedyny z chłopców potrafi się właściwie zachować. Imponujący i delikatny. Potrafi być wspaniałym przyjacielem. W głębi duszy to romantyk. Posiada niezwykłe wyczucie i lubi nas rozśmieszać. Bez niego zapewne byłoby nudno. Dla niego szkalnka jest zawsze do połowy pełna.

Uran.

U - jak uwodziciel.
Lubi sypać komplementami. Często staje się nie do zniesienia, ponieważ zaleca się do wszystkich dziewczyn po kolei. Jednak, gdy się go zaakceptuje takim jakim jest, może stać się dobrym kumplem. Wesoły i zabawny. Odwagą góruje wśród rówieśników. Nie cierpi się podporządkowywać. Posiada niezwykle waleczne serce. Według niego przysłowie na dziś to: nigdy się nie poddawaj.


I to już wszyscy z naszej grupy. Może reszty wilków z naszego stada nie będę opisywać, bo rzadko będę o nich pisać w moim opowiadaniu, a poza tym mało ich znam. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o moich rodzicach to zajrzyjcie do opisów postaci pt. Evie, Posejdon.
Wyczekujcie nowej notki 🐺