piątek, 18 marca 2016

Wreszcie pół roku!

Wreszcie pół roku!
Tak się cieszę! Dzisiaj tata ma wybrać przyszłego przywódcę stada.
Wszystkie wilki już się zebrały, tylko my czekamy na moment, kiedy będziemy mogli do nich dołączyć.
Co do mnie i Eli to nadal jesteśmy skłócone. Co gorsza coraz częściej wymyka się ze stada i tata chyba to zauważa. Mam nadzieję, że niczego nie podejrzewa, ale nic nie jest pewne.
Po chwili zauważyłam, że Dako skierował się w moją stronę. I zaraz zaczął się przechwalać, że to na pewno on zostanie alfą.
- Co tam robi moja siostrunia? - zapytał drwiącym głosem. Chciał mnie pociągnąć za ucho, ale zgrabnie odskoczyłam.
- Nie zapominaj, kto tu jest starszy! - zgromiłam go wzrokiem i nieco się uspokoił, lecz nie przestał dumnie zadzierać nosa.
- Uważaj, bo jak zostanę alfą, to będę miał prawo za taki twój występek wygnać cię ze stada! - nastroszył się jak paw.
- Zamknij się chwalipięto! Tata nie jest głupi, żeby ciebie wybrać na wodza. - spojrzał na mnie spode łba i bez odezwania się ruszył w kierunku Olii.
Według mnie ci dwoje rozumieją się bez dwóch słów. Za to ja nie rozumiem żadnego z nich.
Zaczęli chichotać spoglądając w moją stronę. Zapewne znowu mnie obgadują. Nic mnie to nie obchodzi, jednakże według mnie rodzeństwo nie powinno sobie nawzajem czegoś takiego robić.
Po chwili usłyszałam głos taty wzywający do dołączenia do grona.
Wilki usadowiły się w kręgu, a mama i tata usiedli na niewielkim głazie, który znajduje się w naszej pieczarze obok strumyka.
Pierwszy wszedł oczywiście Dako, potem poszła Olia, następnie wkroczyła Eli (która na szczęście nigdzie się nie wymknęła), a na szarym końcu pojawiłam się ja.
Poczuliśmy na sobie skupione spojrzenia wszystkich tu obecnych, a po chwili wzrok skierowaliśmy na rodziców.
Tata spojrzał na nas i zaczął dosyć długą przemowę. Nie będę jej raczej zapisywać, bo wiecie o co chodzi. Przejdę do kluczowego momentu.
Członkowie stada zawyli po zakończonej przemowie i tata zeskoczył z miejsca, i podszedł do nas. Mama również zrobiła to samo i tata dał jej znak łbem. Po kolei zabierała ze sobą każdego z nas i odnosiła do grona.
Zostałam jedynie ja. Prawie już by i mnie wzięła, kiedy nagle tata znów dał znak i mama zawróciła do pozostałych, zostawiając mnie osłupiałą na środku zbiegowiska.
Tata spojrzał się na mnie tak jakoś inaczej niż zazwyczaj i mocno mnie przytulił.
- Jesteście właśnie świadkami wyboru przyszłego przywódcy stada! Zawyjcie razem ze mną na znak szacunku i radości specjalnie dla Aliany - naszej przyszłej alfy! - rozległo się głośne wycie, które prawie mnie ogłuszyło. Już i tak wystarczająco byłam zszokowana.
- Estera! Chodź tutaj! Gdzie jest jak zwykle ta wilczyca? - po chwili zza krzaków wyszła moja ukochana ,,babcia'' (tak ją przezywam), a zarazem nasza szamanka.
Tata nie darzy jej zbyt wielkim zaufaniem, ale dlaczego napiszę w innym rozdziale, poświęconym właśnie jej.
Przyniosła w zębach jakąś miseczkę zrobioną z drewna i postawiła ją przed alfą. Była w niej dziwna, gęsta mikstura, której nigdy dotąd nie widziałam.
- A teraz ty, Aliano, zostaniesz oficjalnie mianowana na przywódcę stada poprzez naznaczenie cię.
Nieco się przestraszyłam, bo nie miałam pojęcia jak to wygląda i czy aby nie boli. Wkrótce moje obawy stały się jak najbardziej realne, ponieważ samiec beta i samica beta zablokowali mi tylną drogę ucieczki, a gdy tylko tata posmarował lekko moje ucho tą obrzydliwą miksturą, poczułam taki ból, że nawet nie mam pojęcia jakim cudem go wytrzymałam.
Ku mojemu zdziwieniu, kiedy podbiegłam zanurzyć ucho w strumyku, nie było na nim ani śladu po miksturze. Za to od środka widniał znak wyjącego wilka.



- Wszystkie alfy z tych terenów takie mają. - usłyszałam nad sobą.
Kochany ojciec stał i przyglądał mi się czule.
- Przepraszam, że musiało tak boleć, ale bez tego by się nie obeszło.
- Co to za ohydztwo?
- Spróbuj to wydobyć od Estery. Jedynie ona zna skład tego czegoś. - uśmiechnął się. - Chodź. Musisz jeszcze dokończyć ceremonię.
Poprowadził mnie na głaz, a ja zawyłam najlepiej jak tylko umiałam.
Rozległy się wiwaty i pojedyncze szczeknięcia. Z zadowoleniem spostrzegłam niezadowoloną minę Dako i Olii. Szkoda jedynie, że Eli nie winszowała mi jak inni...
- Miejmy nadzieję, że Alia wywiąże się ze swojego obowiązku za pół roku i będzie sprawować godne rządy! Pozostałe młode wilki mają prawo opuścić stado lub w nim pozostać, zastępując potem różne stadne funkcje. Mogą także wybierać sobie dowolnych partnerów, lecz muszą wtedy opuścić watahę. A teraz zapraszam wszystkich na dzisiejsze polowanie!
Jak zwykle zostaliśmy sami. No, nie całkiem. No bo przecież zawsze zostajemy z opiekunami. Ja podbiegłam do kochanej Estery. Usadowiłam się u niej w łapach i zamknęłam oczy.
- I po coś ty się tak starała? - jej głos wybudził mnie z lekkiej drzemki.
- O co ci chodzi? - spytałam nieco urażona.
- Teraz nie masz już prawa odejść od stada ani tez nie możesz sama wybierać sobie partnera. Po co ci to w ogóle było? Przecież to kompletny brak wolności. A ty przecież kochasz wymykać się z domu i podróżować bez niczyjej zgody. - spojrzałam na nią z pretensją. Przez chwilę było tak fajnie, a teraz wcale tak nie jest. - Według mnie to powinnaś należeć do Watahy Strażników. (O tym pomówię w następnym rozdziale). Pasujesz do nich.
- Babciu, przecież dobrze wiesz, że to tylko taka bajka. Chyba w nią nie wierzysz? - natychmiast spojrzała na mnie karcąco.
- W tej bajce jest więcej prawdy niż podejrzewasz. - wpatrywała się w dal nic nie mówiąc. Błądziłam wzrokiem po jej pyszczku szukając wyjaśnień, lecz ich nie dostałam. Nigdy nie dostaję. - Jedno ci powiem, od teraz będziesz miała ciężej niż myślałaś. - położyła głowę obok mnie i zauważyłam wewnątrz jej ucha podobny znak do mojego, tyle że z czymś na kształt gwiazdy obok podobizny łapy.
- Ba... - zaczęłam, jednak szybko urwałam. Uznałam, że lepiej nie pytać, a nawet gdybym zapytała to i tak bym nie usłyszała odpowiedzi. A to było nadzwyczaj dziwne, bo - jak powiedział mój tata - alfy z naszych terenów takiego rodzaju znamion nie mają.